Światowy Dzień Kota... A czyż koty nie wychodzą z założenia, że codziennie jest ich święto?
Jako kociara czuję się zawsze urzeczona przez książki, w których pojawiają się te futrzaste bestie. I dzisiaj, z okazji tego cudownego święta, znacznie ważniejszego niż Walentynki (choć w sumie dzień chorych psychicznie zawsze spoko), zaprezentuję Wam moje ulubione, literackie koty!
1. Kot z Cheshire - tego praktycznie wszyscy znają albo chociaż kojarzą. Cudowna istota z Krainy Czarów, która zawsze znikała wtedy, kiedy miała na to ochotę. Niby przyjacielski i pomocny, ale jednak trzymający się w pewnym stopniu z dala od tego całego bałaganu. A jednak był szalony - jak wszyscy w Krainie Czarów. Cudownie szalony, idealnie koci. A wbrew pozorom każde słowo padające z jego ust jest pełne mądrości.
"- A skąd wiesz, że ty jesteś obłąkany?
- Po pierwsze – odpowiedział Kot – pies nie jest obłąkany. Zgadzasz się z tym?
– Chyba tak – odpowiedziała Alicja.
– No, więc widzisz – ciągnął Kot – że pies warczy, jak się rozgniewa, a kiedy jest zadowolony – macha ogonem. Otóż ja normalnie warczę, kiedy jestem zadowolony, a macham ogonem, jak się rozgniewam. I dlatego jestem obłąkany."
2. Behemot - słynny kot z Mistrza i Małgorzaty, przy którym nikt o zdrowych zmysłach nie zachowałby trzeźwości. To dosyć specyficzny kot, wielki i czarny, z zawadiackimi wąsami. Chodził na dwóch łapach i mówił. Uwielbiał szachy, broń i... wódkę. Toż Ci dopiero agent! A ja narzekam na mojego kota...
"Nie wiadomo, dlaczego wszyscy mówią do kotów „ty”, choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu."

"-C...czego chcesz? [..]
-Człowieku - powiedział, a jeśli koty potrafią mówić protekcjonalnym tonem, to temu udało się doskonale -zastanów się nad niedorzecznością swojego pytania. Siedzę na swoim drzewie, nikomu nie wadzę i namyślam się, czy powinienem dziś zapolować, gdy nagle pojawiasz się jak wystrzelony z katapulty pocisk i płoszysz wszystkie ptaki w promieniu kilku kilometrów. A potem masz czelność pytać mnie, czego ja chcę."
4. Bob - nie mogło tutaj zabraknąć bohatera wspaniałej powieści, Kot Bob i ja. Jeżeli jeszcze nie znacie historii Jamesa i Boba, to koniecznie powinniście to nadrobić. Właściwie Bob nie jest tylko literackim kotem, bo istnieje naprawdę. I to dzięki niemu James wyszedł na prostą. A Bob dzięki Jamesowi nie zginął na ulicy. Uwielbiam ich historię.
"Bob wywrócił do góry nogami całe moje życie. Nagle wziąłem na siebie dodatkową odpowiedzialność. Czyjeś zdrowie i szczęście zależały tylko ode mnie."

"– To znaczy – odpowiedział Aslan – że chociaż Czarownica zna Wielkie Czary, są czary jeszcze większe, o których nie wie. Jej wiedza sięga tylko początków czasu. Gdyby jednak potrafiła sięgnąć nieco dalej, w bezruch i ciemność sprzed początków czasu, poznałaby inne zaklęcie. Dowiedziałaby się, że kiedy dobrowolna ofiara, która nie dopuściła się żadnej zdrady, zostanie zabita w miejsce zdrajcy, Stół rozłamie się i sama Śmierć będzie musiała cofnąć swe wyroki."
Jednak... nie mogę też pozostać obojętna na inne koty... Te akurat są bardziej znane z filmów czy seriali, ale uwielbiam je równie mocno!
Jonesy! Cudowny rudzielec z serii filmów Obcy. Ksenomorf syczy, Jonesy syczy. Swoją drogą, aż strach pomyśleć, jak bardzo sycząca istota wyszłaby z tego "połączenia"...
Garfielda chyba wszyscy znają, prawda? Wiecie... Mój kot ostatnio się do niego upodabnia. Wiecznie jest głodny. Nie doszło jeszcze do szamania lazanii, ale próbowała zeżreć canelloni i kotleta sojowego...
No jemu to już zupełnie nie można się oprzeć! Puszek jest wspaniały w każdym calu. I te jego buciki, ta jego charyzma i szarmancja! Pomijamy ten uroczy wzrok... No dobra, nie pomijamy, bo się nie da!
A na koniec najukochańszy kot na świecie, bo mój!
Komentarze
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze :)